AutorytetyZdrowie

Znacznie lepszy od maseczki! Gdzie na pewno nie ma koronawirusa?

4 Mins read

Ha! Wiele osób dałoby sporo za taką wiedzę. Wszak w dobie pandemii, zwanej przez nieco mniejsze grono Polaków, plandemią, dla bezpieczeństwa można zrobić wiele. Na przykład były minister Łukasz Szumowski, zrobił znacznie więcej niż trzeba. Ubrał wszystkich w namordniki, najpierw z uwzględnieniem wyjątków zdrowotnych potraktowanych dość szeroko, potem już od wspomnianego elementu tresury (bo przecież walorom medycznym maseczek pan profesor sam zaprzeczył już 26 lutego br), usprawiedliwiały tylko odchylenia od normy psychicznej i niepełnosprawność ruchowa. Żeby było ściślej, oczywiście chodzi o odchylenia od normy psychicznej pozostałych obywateli RP, a nie pana ministra. Ten zaś w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku udał się po ciężkiej służbie na zasłużony wypoczynek.

Ale z tym odpoczynkiem, jak wiadomo bywa różnie, bo przecież koronawirus szaleje w różnych częściach świata o wiele bardziej niż w Polsce. Nie wiadomo, czy oszalał od podobnych zarządzeń, czy po prostu taką ma już naturę. Trudno to stwierdzić, bo słynny test RT-PCR – Drostena, wykrywa, jak wiadomo różne rzeczy, które koronawirusem wcale być nie muszą. Za to ujawnia je dość chętnie z nadmiarem nawet ponad 80-cio procentowym. Ostatnio słyszeliśmy o pewnej właścicielce biznesu, która chcąc zaoszczędzić czas i mieć pewność, że firma nagle nie stanie, wykonała testy za swoich pracowników. Ku jej zdumieniu, okazało się że tylko co trzeci, wykonany na sobie test, okazał się negatywny. Ciekawostka taka. Mieć w sobie koronawirusa, a zwłaszcza Sars-Cov-2, to rodzaj nobilitacji. On, jak widać może nagle pójść w nieznane i bez zdania racji opuścić nasz organizm gwałtownie, to znaczy nawet pomiędzy testami wykonywanymi co kilkanaście minut. Taka bestia chytra, a do tego wrażliwiec. Obrażalski wirus, więc dbać trzeba o niego oraz chuchać i dmuchać, bo sobie pójdzie i co wtedy? Jak minister Sasin zamknie kopalnie, kiedy 100% górników będzie miało „negatywa”? Jak się okazuje, są jednak wyjątki, bo lgnie do osób ciepłych, miłych, serdecznych, jak choćby pan senator Libicki. Żadna maseczka, o której parlamentarzysta nigdy nie zapominał, nie dała koronawirusowi rady. Czyli, jeśli chce z nami zostać, to siłą nie przepędzisz, a kiedy nie chce, wynosi się i to bez żadnego Remdesiviru, czy Chlorochiny nawet.

Wróćmy wszak do naszego ulubionego ministra, który ciężko wypoczywa w ciepłych krajach. No, właśnie! Zdziwił nas nieco kierunek podróży pana profesora. Pewnie nikt mu nie powiedział, a on w pośpiechu nie sprawdził, że w Hiszpanii koronawirus szaleje ponownie i zaraz znów wszystkich trzeba będzie w domach pozamykać, żeby ich szalony wirus nie pokąsał. Jednak okazuje się, że taka wiadomość pana ministra nie zaszokowała wcale i nie kazał nawet zawracać samolotu w tej beznadziejnej, wydawałoby się, sytuacji. Może i dobrze, bo wstyd by był i koszta. Z tymi ostatnimi, to bym specjalnie nie przesadzał, bo cóż to za pieniądze, kiedy 70 mln można zmielić bez mrugnięcia okiem. Rząd już nie takie historie pod dywan zamiatał. Poza tym zawszeć to miło móc się pochwalić, że Polska posiadała ministra, który się wirusom nie kłaniał…

Nie jest to jednak jakaś specjalna zasługa, jak się okazuje, bo pan profesor odkrył, że są miejsca absolutnie bezpieczne, gdzie koronawirus nawet nie spróbuje się przedostać. Znacie takie miejsce? Nie? No, właśnie… A pan minister zna! Od czego w końcu jest się profesorem i do tego jeszcze medycyny oraz urzędnikiem państwowym? Tak. Odkryliśmy tajemnicę i teraz już każdy będzie mógł się przed wirusem uchronić. Publikujemy ją zupełnie gratis. Wystarczy nie kraść! O, przepraszam, to hasło nie z tego frontu walki akurat, ale też chwalebne, jak najbardziej. Jednak tym miejscem, czy strefą wolną od L…, znaczy od koronawirusa, ma się rozumieć, jest jacht biznesmena i konsula honorowego Islandii w Polsce Bogusława Szemiotha. Wyspy Kanaryjskie, Teneryfa itd. Tak! Tylko jachty są naprawdę bezpieczne i jeśli chcesz, drogi czytelniku, naprawdę ustrzec się wirusa, to nie żadna maseczka, przyłbica, czy podobny namordnik, ale jacht! Kupujcie jachty! Masowo! Zresztą, jak pamiętamy, sam słynny tenisista, Rafael Nadal, kupił sobie taki środek lokomocji w Polsce, a więc na pewno coś w tym być musi. Wprawdzie, jak słyszymy, jacht pana Szemiotha pływa pod flagą kanadyjską, ale to nie ma znaczenia. Widać wyraźnie, że jachty działają na koronawirusa, jak czerwona płachta na byka, czy to z liściem, czy bez. Stosujmy więc ten środek ochronny jak najszerzej. Wiem, wiem… Usta przykryć trudno, a i do autobusu komunikacji miejskiej się nie zmieści. No, ale kto by tam jeździł komunikacją miejską, kiedy ma jacht? Proszę się zastanowić… Pan minister to zrobił i już autobusów nie używa, prawda?

Pojawił się tylko mały problem, zaraz tam problem, problemik malusieńki, bo ogłoszono, że Polska zamyka granice dla 46 krajów, które są największą obecnie atrakcją wakacyjną dla ulubionego w tym sezonie koronawirusa, ale któż by się przejmował takimi drobiazgami. Wprawdzie Hiszpanka, tzn. Hiszpania znalazła się na jednym z pierwszych miejsc tej listy, bynajmniej nie ze względu na kolejność alfabetyczną, lecz czegóż się nie robi dla bohaterów narodowych… Dopisze się jeden kraj do listy nieco później, kiedy pan minister już bezpiecznie dopłynie do Polski. Że co? Że nie będzie dopływał, tylko przyleci? Aaa, to oczywiście, też nie ma problemu. Może nawet lepiej, bo się zamknie granicę dwa tygodnie wcześniej. Cóż to za różnica, skoro wirus dla Rządu uprzejmy, jak zwykle. Na wybory, to nawet cały Śląsk opuścił i wszystkich starszych ludzi przekonał, wspólnie z panem Premierem, ma się rozumieć, że już go w Polsce wcale nie ma. Trochę tak, jak z szatanem, którego największym, jak dotąd osiągnięciem, było właśnie przekonanie człowieka, że żaden diabeł nie istnieje. Tymczasem nie tylko istnieje, ale nawet tkwi w szczegółach. Kto by się tam jednak przejmował szczegółami….