LudzieZdrowie

Może mi Pani nie wchodzić na plecy? Słowo o dystansie społecznym

7 Mins read

Któż nie poznał złowieszczych spojrzeń w Biedronce czy innym Lidlu, gdy zbliżył się zanadto do kogoś – zwłaszcza do matki z dzieckiem? Któż nie strzelał wzrokiem na kogoś w marketowej  kolejce, gdy poczuł jego oddech na karku (lub wózek na tylnej części ciała)? Któż nie odsunął się od sąsiada lubiącego mówić prawie że do ucha? Któż nie podał znajomemu ręki z zasmuconym uśmiechem mówiącym “przepraszam”? Któż nie pomyślał brzydko patrząc na ludzi ocierających się o siebie na przystanku, targu, w sklepie?

Pojęcie „dystansu społecznego” jest obecnie tak mocno akcentowane, że wydaje się niemożliwym, by ktoś jeszcze o nim nie słyszał. I chyba nikt nie śmie polemizować z jego wpływem na naszą codzienność. Odgórne “zachowaj bezpieczny dystans” jest niezłą – I to jeszcze oficjalną – wymówką na odsunięcie od siebie pewnych ludzi. Niekoniecznie chodzi o kieszonkowców.  

Człowiek policzalny


Od początku pandemii dowiadujemy się o zalecanych odległościach w kontaktach z innymi ludźmi, najpierw były to 2 metry, teraz 1,5 metra. Inną miarą jest liczba osób na metr kwadratowy, kolejną miarą są procenty. Nasze funkcjonowanie w codzienności nagle zostało zmierzone liczbami. Rach ciach i rząd zaczął nam mówić jak mamy się zachowywać, że tak kolokwialnie powiem – wpakował się między Kowalską a Kowalskiego. Polemikom w mediach nie było końca. Jak na to zareagowaliśmy? Różnie. Strachem, gniewem, złością, oburzeniem, kpiną, powoli w kierunku akceptacji i zgody na panujące warunki i wymagania. Widzimy w relacjach medialnych, że droga ta ciągle idzie poprzez wybiórcze ich przestrzeganie aż do obojętności wobec nich. Jedno jest pewne – doświadczyliśmy na własnej skórze jak ważne jest pojęcie przestrzeni, tej najbliższej wokół naszego ciała i czujemy dyskomfort, kiedy ktoś obcy zmniejsza dystans z bezpiecznego 1,5 metra na choćby 1 metr. 

Covid wywołał do tablicy dystans społeczny w fazie bliższej i to nieprzypadkowo. Odległość 1,2-2,1 m jest najbardziej naturalna w kontaktach z obcymi osobami, czujemy się komfortowo mając taką przestrzeń, w którą nikt zbyt pochopnie nie wkracza. Mając założoną maseczkę i stosując złoty środek 1,5 m nie przeniesiemy zarazków na rozmówcę i vice versa. 

Nie dotyczy to wyłącznie czasu pandemii. Kwestia dystansu między ludźmi, poczucia komfortu i dyskomfortu z nim związanego towarzyszy ludziom od zawsze. Tak! Ale zwykle sobie tego nie uświadamiamy, bo jest to tak zakorzenione w naszej kulturze, iż uważamy za oczywistość, że pewnych rzeczy się nie robi, a inne tak. Na przykład w Polsce, kiedy poznajemy nową osobę, możemy uścisnąć jej dłoń ale całowanie w policzek to już przesada. Mężczyźni raczej nie przytulają się na powitanie (nawet znajomi, chyba że to Arabowie), kobiety mogą. Wszyscy znamy takie zachowania, to coś oczywistego o czym wszyscy wiedzą i nie mówi się o tym. Zaczynamy dyskusję w momencie przekroczenia dozwolonej niewidzialnej granicy. Ciekawe, że najczęściej dzieje się to w kontakcie z obcokrajowcami, czyli z inną kulturą – a więc z innymi zwyczajami. To wtedy zauważamy, że inni ludzie robią coś inaczej niż my. Wyobraźmy sobie Polkę, która poznaje Włocha, on całuje ją w usta, ona strzela mu “z liścia” i jest konsternacja. Chłopak sam nie wydedukuje, co zrobił źle.

Do rzeczy – co wie o mnie amerykański badacz?


Dystanse, jakie utrzymujemy między sobą w interakcjach z ludźmi zostały zdefiniowane już w 1966 roku przez amerykańskiego (a jakże!) etnologa Edwarda T. Hall’a w książce „The Hidden Dimension” (Ukryty wymiar). Autor opierając się na wielu obserwacjach i wywiadach skromnie przyznaje, że jest to zaledwie pewna próbka statystyczna i nie możemy mówić o uogólnieniach dla całej ludzkości, jednak świat uznał go za ojca proksemiki i wszędzie gdzie o niej mowa cytuje się stworzony przez niego podział na 4 strefy dystansu, zmierzone co do centymetra. Każda z nich ma fazę bliższą i dalszą. 

Dystans intymny (od skóry do 45 cm)


Faza bliższa to bezpośrednia okolica naszego ciała –  a więc czysty kontakt fizyczny, na który pozwalamy sobie wyłącznie z ludźmi nam najbliższymi. To relacje miłosne, ale także przytulanie, pocieszanie, mocowanie się. W kręgu osób, którym na to pozwalamy jest małżonek/ka, partner/ka, własne dzieci, najbliżsi przyjaciele. 

Faza dalsza (15-45 cm) – tworzy się już mała przestrzeń między ludźmi ale ręce nadal mogą dotykać, głaskać, łaskotać czy poklepywać. Będąc w tak bliskiej relacji czujemy zapach, ciepłotę ciała, oddech drugiej osoby i może to być bardzo miłe. Rodzice rozanielają się wąchając świeżo umytą główkę dziecka, dzieci uciekają w bezpieczne ramiona rodziców, zakochani chłoną swój zapach. 

Pomyślmy także o sytuacjach na które nie mamy wpływu, np. tłok w autobusie, czasem kolejka w sklepie, koncert. Musimy sobie poradzić z tą niechcianą bliskością. Z asertywnością jest różnie. Badani Amerykanie stosowali pewne techniki defensywne, usuwające element intymności: w komunikacji miejskiej chodzi o odsuwanie się lub odsuwanie tułowia i kończyn jeśli doszło do kontaktu fizycznego; w windzie należy złapać się za uchwyty dla utrzymania równowagi lub trzymać ręce wzdłuż ciała, wzrok musi tkwić gdzieś w przestrzeni –  nigdy na kimś. Brzmi znajomo?

Dystans indywidualny (osobniczy) 45-120 cm


Faza bliższa (45-75cm) to niewielka przestrzeń dzieląca dwie osoby, dająca możliwość złapania się czy objęcia.

Fazę dalsza (75-120 cm) dobrze określa powiedzenie „być od kogoś na wyciągnięcie ręki”; 120 cm to mniej więcej tyle co dwie pary ramion wyciągnięte do siebie i mogące zetknąć się palcami.

Tutaj również mamy na myśli osoby z najbliższego kręgu, rodzinę, przyjaciół. Wybór odległości świadczy o poziomie zażyłości z daną osobą oraz o kontekście sytuacji. Inaczej zachowujemy się sam na sam z mężem czy żoną, inaczej przy osobach trzecich. 

Dystans społeczny (1,2-3,6 m)


Faza bliższa (1,2-2,1 m) jest charakterystyczna dla załatwiania spraw nieosobistych (praca, sprawy urzędowe), także dla nieformalnych spotkań towarzyskich. Grzeczność nakazuje zachowywać należytą odległość, by nikogo nie urazić, nie wprowadzać w zakłopotanie czy zażenowanie. 

Faza dalsza (2,1-3,6 m) ma charakter bardzo formalny; biurka w urzędach są ustawione tak, by zachować ten dystans między pracownikiem a interesantem. Przy takiej odległości między ludźmi przenoszenie wzroku w inną stronę zwykle oznacza zaprzestanie rozmowy, brak kontaktu wzrokowego =  brak rozmowy.

Bywa wykorzystywany by oddzielić się od innych, np. w pracy sekretarek czy recepcjonistek ta odległość nie zobowiązuje do ciągłej rozmowy, są w gotowości do odpowiadania na pytania a kontynuowanie swojej pracy nie jest uważane za nietakt.

Mężowie, którzy wrócili z pracy, będąc w towarzystwie swoich żon często utrzymują dystans 3 i więcej metrów. Siadają na kanapie, odpoczywają, czytają gazetę, jedzą, oglądają telewizję i jednocześnie są w gotowości do ewentualnej rozmowy. Każdy zajmuje się swoimi sprawami i jest w pewien sposób osobno, by w każdej chwili móc być razem w kontakcie. Można by polemizować, bo co jeśli nie ma się tak dużego pomieszczenia? Wtedy dystans ulega skróceniu ale nadal da się realizować główną myśl osobności z opcją wspólnotowości.

Dystans publiczny (powyżej 3,6 m) 


Faza bliższa (3,6-7,5 m) nie zakłada już wzajemnego zaangażowania, mówimy tu o wystąpieniach publicznych, wykładach, konferencjach, gdzie zwykle ktoś mówi, a inni słuchają. Obowiązuje „styl formalny” w mowie, czyli przygotowane wcześniej przemówienia mające swój określony cel. 

Faza dalsza (powyżej 7,5 m) dotyczy szczególnie ważnych osobistości (monarcha, prezydent). Poznamy ją po obecności ochrony i tym, że sami nie możemy skrócić dystansu.

Zwierzęce instynkty


Podsumowując – opisane wyżej dystanse są wyrazem pewnego typu zachowania charakterystycznego dla ludzi i zwierząt, zwanego terytorialnością. Oznacza to, że wykorzystując wszystkie dostępne zmysły różnicujemy przestrzeń i odległości tak, by dobrać te najwłaściwsze, pasujące i współgrające z więzią, zażyłością czy z układem jaki mamy z daną osobą. Bierzemy pod uwagę emocje, uczucia nas łączące (lub dzielące) oraz miejsce i kontekst sytuacji w której się znajdujemy. Randka, impreza rodzinna, dyskoteka, autobus miejski, rodzinny obiad, impreza firmowa – to okoliczności co do których mamy podświadomie zakodowane właściwe i niewłaściwe zachowania. Należy jeszcze wziąć pod uwagę, że mieszkając w jednym kraju, w jednym mieście mamy niesamowitą różnorodność mikrokultur, jakimi są poszczególne rodziny. Cudzoziemców także bez liku. Daje nam to wiele okazji do uświadamiania sobie różnic międzykulturowych i istnienia podświadomych granic funkcjonowania w codzienności. 

Covid wywołał do tablicy dystans społeczny w fazie bliższej i to nieprzypadkowo. Odległość 1,2-2,1 m jest najbardziej naturalna w kontaktach z obcymi osobami, czujemy się komfortowo mając taką przestrzeń, w którą nikt zbyt pochopnie nie wkracza. Mając założoną maseczkę i stosując złoty środek 1,5 m nie przeniesiemy zarazków na rozmówcę i vice versa. 

Co się dzieje, kiedy ktoś nie przestrzega zalecanej odległości? Jak reagujemy na ludzi przechodzących zbyt blisko nas? Czy przyklejamy się do ściany lub barierki mijając się na klatce schodowej? Jest nam niezręcznie zwracając uwagę na przekroczenie granicy? Ile niewybrednych ale “słusznie usprawiedliwionych” komentarzy usłyszymy o sobie i innych? Ile takich wypowiemy?Co nowego dodałby do swojej teorii Hall, gdyby dożył dzisiejszych czasów? 

Może dystans internetowy?


Dystans społeczny jest potencjałem. Mając tę świadomość możemy wykorzystać go dobrze, szanować swoją przestrzeń i przestrzeń innych ludzi. Możemy wszystko! Ha! Udało nam się nawet przenieść relacje do Internetu, a tam dystanse to istny kosmos… 


Bibliografia:

Edward T. Hall, Ukryty wymiar, przeł. Teresa Hołówka, PIW, Warszawa 1976, s. 163-180
https://www.gov.pl/web/koronawirus/aktualne-zasady-i-ograniczenia